Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Komunikacja, NLP, rozwój osobisty

Wirus nie jest groźny, czyli niech...

6 października 2020

Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...

Skazani na sukces, czyli wyrok w...

30 listopada 2018

Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...

Wiadro zbawienia, czyli za zimno na pomaganie

3 października 2014, komentarze (5)

Ucichło

Jakoś ucichł szał na polewanie się wodą z wiadra i „nominowanie”. Czyżby wyczerpała się mierzalna w litrach ludzka dobroć i pęd do sławy? A może nigdy czegoś takiego nie było? Chyba że powód całego zamieszania, choroba o nazwie stwardnienie rozsiane boczne poczuła się zdemaskowana, zawstydzona i obrażona postanowiła dać ludziom spokój? Niezupełnie.

Cała akcja miała na celu zwrócenie uwagi na wspomnianą wyżej chorobę: polewając się lodowatą – LODOWATĄ! – wodą miałeś zrozumieć, jak to jest nie mieć czucia w ciele. Drugim aspektem miało być wpłacenie pewnej kwoty na rzecz zwalczania choroby. Tymczasem akcja przerodziła się w coś zupełnie innego.

Sknerstwo

Najpierw dało znać o sobie sknerstwo. Bo jeśli wylałeś sobie na czaszkę ileś tam wody, to – o ile się orientuję – wpłacałeś symboliczną kwotę lub nie wpłacałeś jej wcale (tego przecież i tak nie sposób sprawdzić). Jeśli nie wylałeś na siebie wody, musiałeś wpłacać więcej (czego też nie można sprawdzić). No to dobrzy ludzie stali z różnymi półmiskami, garnuszkami i szklankami i kropili ondulacje. Ciekaw jestem, w ilu przypadkach można mówić o lodowatej wodzie. No i ile z tych samo polewających się osób miało pojęcie, po co to właściwie robi. W tym miejscu wątpliwości są już spore, bo jeśli chciałeś pomóc, nie lej wody na łeb, tylko wpłać, jeśli czujesz taką potrzebę serca.

Parcie na szkło

Tyle że z laniem łączy się przejaw poczucia władzy: nominowanie. Czyli wyznaczanie iluś tam osób, które też muszą – MUSZĄ! – dokonać samooblania. „Nominowanie” stało się w Polsce popularne podczas pierwszej edycji programu „Dom Wielkiego Brata” (tak to się chyba nazywało), Najważniejszą i najbardziej emocjonującą częścią programu, poza intrygami, było wyznaczenie kogoś, kto zdaniem pytanego był na tyle niemiły, że powinien opuścić dom Wielkiego Brata i tym samym wypaść z gry. Ach, ta ułuda władzy!

W przypadku „wiadrowego wzywania” trzeba było wylać na czerep wodę, nagrać to, umieścić w Internecie i wyznaczyć, o przepraszam, nominować ileś tam osób do zrobienia tego samego. Występując w takim filmie bohater stawał się w pewnym sensie celebrytą, był w końcu na filmie, i to nie takim z komunii czy chrzcin. Parcie na szkło zrobiło swoje.

Odpały

Niektórym z czasem zaczęło odbijać. Doszło do tego, że jakiś jegomość w Stanach oblał wodą siebie i dziecko. Rozległy się głosy oburzenia, machano piąstkami i innymi organami. Cóż, idiota to idiota, pewnie się tym zbytnio nie przejął. Zacząłem się zastanawiać, kiedy w ramach podkręcenia doznań zacznie się polewanie staruszek na ulicy, zwierząt, przejeżdżających samochodów, rowerzystów. Taki całoroczny dyngus, w imię… No właśnie, przypuszczam, że większość przestała kumać, o co w tym wszystkim chodzi. Liczyło się złudne uczucie bycia częścią niesprecyzowanej grupy.

A gdyby zabrakło kandydatów do polewania można by wykopywać trupy. To całkiem spora grupa.

Za zimno

Lecz jakoś nagle to wszystko ucichło. Nadeszła jesień i zrobiło się chłodno. I kto by teraz, w takich niekorzystnych warunkach chciał narażać zdrowie i polewać się lodowatą wodą? I jeszcze za to płacić. Nawet internetowa sława rodzących się celebrytów nie ma wystarczającej mocy. Normalnie szkoda zdrowia! Można wznowić akcję, jak znów będzie gorąco. Znów będzie się coś działo, bo ludzie w dzisiejszych czasach potwornie szybko się nudzą. Cena przesytu.

A może

zamiast tego wystarczyłoby zrobić coś dobrego dla najbliższych, pomóc staruszce przejść przez jezdnię, kupić żarcie dla głodnych zwierzaków w schronisku czy wpuścić kierowcę na twój pas zamiast zajeżdżać mu drogę? To małe sprawy, które składają się na większą rzecz, którą nazywamy życiem.

5 komentarzy

axxel, 03.10.2014, 19:14

Ha, dobry wpis, ludzka dobroć i hojność są jak widać sezonowe i zależą od pogody.

H-a, 04.10.2014, 16:30

Masz rację, że trzeba zacząć od najbliższych, których często zaniedbujemy. Potem pomóc zwierzętom, i to nie wymaga kręcenia filmów i pokazywania sie wszystkim. Jak pizse axxel, dobroć i hojność ludzka są sezonowe, niech ten sezon trwa jak najdłużej. Pomagajmy sobie i bądźmy dla siebie dobrzy.

Mariusz Włoch, 04.10.2014, 16:48

No i proszę, życie nie jest jednak takie skomplikowane. Ukłony!

Gosia, 04.10.2014, 20:46

Pomyślałam, że odrobina asertywności i empatii powoduje, że zmienia się jakość życia.

Mariusz Włoch, 04.10.2014, 21:57

Gosiu, mówisz o odrobinie asertywności i empatii, szkoda, że to tak mało popularne słowa w naszych realiach. Podobno ma się to zmienić, gdzieś słyszałem