Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Mowa ptaków

22 lipca 2013

Pani od biologii z pewnością wzięłaby na tamten dzień zwolnienie, aby uniknąć tej głupiej sytuacji. Gdyby tak w jakiś sposób mogła przewidzieć, jak potoczy się lekcja z VIa, na pewno poprosiłaby znajomą lekarkę o L4. A teraz, już po zdarzeniu, wciąż była na siebie zła, że powiedziała to jedno, niepotrzebne zdanie. Choć nie tak do końca niepotrzebne, bo inne dzieci jakoś zrozumiały, tylko Norbert nie. To znaczy zrozumiał, tylko opacznie. Przynajmniej jej się tak wydawało. I innym dzieciom również.
Tamtego dnia Norbert wpadł do domu niczym tornado, cały we łzach i w aureoli jakichś dziwnych i początkowo niezrozumiałych pretensji. Rodzice, którzy akurat zakończyli uprawiać przypadkowy, rzadki seks w ciągu dnia, patrzyli na syna z mieszanką złości i niedowierzania. Być może dlatego, że w ogóle nie mogli pojąć, o co chodzi ich dziecku.
- Norbi, ale co się stało? – dopytywał się ojciec, a między kolejnymi wypowiadanymi wyrazami przygładzał siwiejącą grzywę, którą to z wyjątkową zachłannością potargała mu jego własna małżonka parę chwil temu.
W ramach odpowiedzi Norbert coś tam bełkotał, lecz chlipanie sprawiało, że nic nie można było zrozumieć. Ojciec Norberta pomyślał nawet, że syn mówi w jakimś obcym języku, brzmiało to trochę jak wiadomości telewizyjne w Korei Północnej, więc delikatnie się uśmiechnął. Norbert zauważył to i począł płakać jeszcze głośniej i z jeszcze większym żalem. Ojciec natychmiast przestał się uśmiechać. Może to była bardziej Korea Południowa?
- Synku, opowiedz mamusi, kto cię pobił – wkroczyła do akcji matka, kiedy zdążyła już jako tako doprowadzić ubranie do porządku. Z pewnym zażenowaniem spoglądała na męża, jak gdyby to, co właśnie zrobili, a co sprawiło im nieoczekiwaną przyjemność, zostało wymierzone w godność i szczęśliwe dzieciństwo ich synka.
- Skąd wiesz, że ktoś go pobił? – zapytał tymczasem ojciec, któremu ani trochę się nie spodobało, że ktoś mógłby pobić jego syna, zwłaszcza, że w równych odstępach czasu udzielał dziecku pożytecznych lekcji, jak bić innych, kiedy tamci najwyraźniej sobie tego życzą. Pobicie jego syna oznaczało mniej więcej to samo, co pogwałcenie jego osobistych ideałów. A na to się nie godził.
- To po co by tak płakał, jeśli nikt go nie pobił? – syknęła matka, wyraźnie zdenerwowana, że jej teza nie przypadła do gustu mężowi, choć przed paroma momentami byli tak cudownie zespoleni i wydawało się, że już do końca życia będą się we wszystkim ze sobą zgadzać.
- Może się przewrócił i uderzył o wystający kamień albo kawałek żelaza – domniemywał ojciec. Jemu też zależało na zespoleniu, które osiągnęli przed wtargnięciem Norberta.
- Może – potwierdziła matka Norberta.
- Ciągle piszą w gazecie o takich rzeczach. A to słup chciał kogoś zabić, ponoć nawet butelka coli wybuchła, żeby zabić jakąś panią i jej córkę. Co się na tym świecie wyrabia! – zatroskał się ojciec.
Pogrążeni w domysłach na moment zapomnieli o dziecku, które przestało płakać. Nagły spokój wydał się lekko podejrzany, więc oboje spojrzeli na dziecko.