Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Za tamtym drzewem ktoś stoi

18 lutego 2014

No mówię ci, że za tamtym drzewem ktoś stoi, oświadczam kolejnemu z moich znajomych, a ten tylko na mnie patrzy i najwyraźniej nie wie, co ma zrobić. Bo drzewo jest, jak najbardziej – jeśli wyjdziesz na balkon, a mieszkam na trzecim piętrze, i spojrzysz w prawo, to zobaczysz je od razu, trzecie od prawej. A za nim ktoś stoi. Tyle że tego kogoś akurat teraz nie widać.

Mimo to jestem więcej niż pewny, że za tamtym drzewem ktoś stoi, i to za każdym razem, kiedy tam spojrzę. Może nie chce, a może właśnie chce, żebym go zobaczył, bo zachowuje się dokładnie jak dzieci, które bawią się w chowanego – prowokuje, wciąga brzuch, znika za pniem, nawet cały się tam mieści, pewnie szczupły jest, a po chwili wygląda i sprawdza, czy wciąż się nim interesuję. A mnie ten ktoś w ogóle nie interesuje, tylko irytuje. Bo po co niby miałby tam stać i zmieniać swą pozycję akurat wtedy, kiedy na niego spoglądam? Może to jakiś agent albo ktoś jeszcze bardziej tajny? W dzisiejszych czasach nietrudno popaść w paranoję, jeśli tylko pooglądasz wiadomości.

- Nie, Andrzej, tam nikogo nie ma – mówi mój znajomy Łukasz. – Bajerujesz mnie.

A ja wcale go nie bajeruję. Po co miałbym to robić. Mógłbym go bajerować, gdyby chodziło o jakąś promocję w markecie, już kiedyś tak zrobiłem - Łukasz pognał niczym chart, bo potrzebował depilatora dla swojej dziewczyny, a tam nie ma promocji, ściema po całości. Obraził się na mnie, nawet nie odzywał się do mnie przez jakiś miesiąc. Wybaczył mi, kiedy odpędziłem od niego trzech dresów, którzy postanowili sprawdzić wytrzymałość jego kości przed jednym z klubów. Tak więc znów jesteśmy znajomymi. Nie przyjaciółmi, bo to za mocne słowo. Znajomymi. A depilator kupił, jak powiedział, na „Allegrze”.

Łukasz mówi, że musi iść, bo jego dziewczyna świeżo się wydepilowała i chciałby skorzystać z tej jej gwałtownej gładkości. Nawet dobrze, że już idzie. Muszę coś załatwić. Jego dziewczyna wreszcie się na coś przydała, bo jak dotąd to robiła wszystko, żebyśmy tylko nie wyszli razem na piwo. Tak jakby to ją następnego dnia bolała głowa.

Obserwuję gościa za drzewem przez szpary w żaluzjach. Ewidentnie tam jest. Rusza się, no bo ile można stać bez ruchu. Na dodatek nie za jakimś grubym drzewem, więc trzeba mieć się na baczności. Powoli zaczyna się ściemniać, więc zakładam bluzę z kapturem i tak zakamuflowany wychodzę z bloku i powoli, niby przypadkiem, idę w kierunku mojego prześladowcy, bo tak już zaczynam o nim myśleć. Postanawiam się zataczać jak pijak, po to, by mój kamuflaż okazał się doskonały. Nie podoba się to pewnej starszej pani, która obrzuca mnie spojrzeniem pełnym pogardy. Mrugam do niej okiem, że to przecież na niby, że wcale nie jestem pijany, ale w niczym mi to nie pomaga, wręcz przeciwnie. Pedofil, mamrocze pod nosem i przyśpiesza.