Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Sport i zdrowie

Highway to Hel(l), czyli debiut z...

31 października 2019

Dziś tzw. Halloween, masa dzieci i osób pełnoletnich przebiera się za przeróżne straszydła, pragnąc w ten sposób...

Meantime, czyli podróż wehikułem...

18 listopada 2018

Może to przez tę aurę, bo mży, jest mgliście i ogólnie niesympatycznie, pogoda może być zatem wygodnym wytłumaczeniem każdego rodzaju...

Niemiecka ruletka, czyli rekord na Oder-Scheisse Radweg

11 sierpnia 2015, komentarze (17)

Pomysł pokonania trasy ze Szczecina do Zgorzelca rowerową drogą Odra-Nysa, po niemiecku Oder-Neisse Radweg, chodził za mną już od jakiegoś czasu. Chodził i mnie dręczył, więc pozostało jedno – stawić mu czoła. Wsiąść na rower i pojechać. Decyzja zapadła, a 9 sierpnia cel został osiągnięty, choć były momenty, że przypominało to coś jakby niemiecką ruletkę – da się lub się nie da.

1_400_01Wyruszyłem o godz. 4:45, było jeszcze ciemno, co widać na załączonym obrazku.









3_400A potem ze Szczecina do Gartz, Schwedt i dalej wzdłuż Odry.










2_400Trasa wygląda w swej przeważającej części mniej więcej tak, że jedzie się po wale przeciwpowodziowym, a miejscami tam, gdzie pokazują znaki. Zdarzyło się, że ciężko było je dostrzec, więc musiałem zwalniać, krążyć i poszukiwać właściwej trasy. Może przez to, że na rowerze szosowym jedzie się szybciej niż na rowerze trekingowym czy góralu. A wolniej jechać nie mogłem, nie było na to czasu.


4_400Tak się właśnie wytrąciłem z rozkosznego pędu tuż przed Frankfurtem nad Odrą. Chwila nieuwagi i się pogubiłem. Na szczęście pomagali mi życzliwi Niemcy, i w tym miejscu mogę tylko powiedzieć, jak bardzo przydaje się język! A we Frankfurcie trasa prowadzi po takiej nawierzchni, że na rowerze szosowym jest to bardzo niewygodne – kocie łby, kostka, wysokie krawężniki. Wtedy posługiwałem się słownictwem nienadającym się do druku, bo przecież ten tekst może czytać niewinna młodzież, często używałem zatem łagodnego niemieckiego słowa wyrażającego delikatne niezadowolenie „Scheisse”, no i tym sposobem trasa zyskała miano Oder-Scheisse Radweg.

Miejscami mocno widać, że trasę projektował ktoś, kto na rowerze jedzie co najwyżej parę kilometrów na spacer, od jednej kafejki do następnej. Dlatego sporą część trasy pokonałem głównymi drogami samochodowymi, obok których ciągną się przyzwoite ścieżki rowerowe - najlepszy odcinek to Eisenhüttenstadt – Guben.

gubin_400W Gubinie coś jakby obiad, trochę odpoczynku i chwilę po godz. 14, przy stanie 235 km, ruszyłem w dalszą drogę.












5_400Kryzys zaczął gdzieś na 275 kilometrze i trwał jakieś 50 km, między Forst i Niesky. Miałem ochotę odwołać imprezę. Zaczęły opuszczać mnie siły, a upał był chwilami nie do zniesienia i nawet picie na przemian napojów izotonicznych, wody czy pepsi nie pomagało. Tak, to groźna chwila, kiedy miałem ochotę odpuścić sobie realizację pomysłu, do którego przygotowywałem się ponad 2 tygodnie. Jednak jechałem. Znacznie wolniej niż na początku, ale wciąż do przodu. Bo Zgorzelec był osiągalny, byłem już tak niedaleko…

Jednak, jak na złość, cel wyprawy jakby się oddalał. Wydawało się, że przejechałem już taki kawał, a według znaków Zgorzelec przybliżył się zaledwie o kilometr. Potem o kolejny, i o kolejny. Jakimś cudem znów wróciły siły i w końcu, gdzieś o g. 19, dotarłem na miejsce – na piesze przejście, gdzie czekała na mnie moja pomoc techniczna.

Poprawiłem rekord dzienny z 220 na 367 km. A potem do samochodu i do Szklarskiej. I podczas drogi zacząłem się zastanawiać nad jedną kwestią - czy dam radę się ruszyć następnego dnia, skoro w tym momencie nic szczególnie nie chce mi dokuczać.

nast281pny_dzie324_400Dałem radę, bez żadnego kłopotu, co jest jednocześnie pocieszające, dziwne i lekko przerażające. Tak, jakby 13 godzin jazdy nie zostawiło po sobie śladów. No, może poza pewną częścią ciała, która miała bezpośredni kontakt z siodełkiem przez te 13 godzin.

Tak to wyglądało od strony fizycznej. Co z aspektem mentalnym – o tym napiszę wkrótce, bo pewnej rzeczy się obawiam.

17 komentarzy

Marcin M, 12.08.2015, 15:38

Najbardziej podoba mi się zdanie, że "kryzys rozpoczął się gdzieś na 275 kilometrze i trwał jakieś 50 km". W moim przypadku byłaby to prawda, gdyby te liczby podzielić przez 10. Gratuluję wytrzymałości :)

Magda, 12.08.2015, 19:29

Jesteś absolutnie niesamowity! Kolejny motywacyjny kop - idę popracować nad kondycją, a co! Choć na rowerze pewnie nigdy Ci nie dorównam. ;) Brawo za wytrwałość, gdy już opuszczały siły. Nic tylko być dumnym, cudowne osiągnięcie. :)

Mariusz Włoch, 12.08.2015, 21:31

Dziękuję, wytrwałość dopisała, dumny trochę jestem, choć wciąż czuję pewien niedosyt... :)

Blake, 12.08.2015, 22:55

Po raz kolejny udowodniles,ze nawet najbardziej szalone pomysly mozna zrealizowac. Podziwiam, niesamowita motywacja i wytrwalosc

Mariusz Włoch, 12.08.2015, 23:04

Bez motywacji i wytrwałości świat stałby w miejscu.

ben, 13.08.2015, 13:46

Całkiem przyzwoity wynik, jakieś 20 lat treningu i też dam radę :)

Paweł, Gryfino, 13.08.2015, 14:37

Gratuluję. Natknąłeś się w Gartz na znak zakazu ruchu na początku ścieżki na odciku Gartz-Schwedt? Zastanawia mnie powód postawienia tego znaku. Pozdrawiam

Mariusz Włoch, 13.08.2015, 14:49

Dzięki, Paweł. Znaku zakazu nie zauważyłem, a na odcinku Gartz - Schwedt nie było nic, co by miało uzasadnić ten znak - żadnych remontów, przejazd tak jak zawsze. Zauważyłem za to, że w Gartz wyasfaltowano centrum miasta. Nie wiesz, jak daleko ten asfalt pociągnęli?

Paweł, Gryfino, 13.08.2015, 16:58

Cała prosta przy szkole do końca Gartz jest już wyasfaltowana. Wczoraj wjeżdżałem od strony Casekow i na tym skrzyżowaniu zaczynało się wahadełko. Ścieżka do Schwedt jest zagrodzona na całej szerokości asfaltu, zero info dlaczego i do kiedy. Myslalem że w tytule piszesz min. o tej barykadzie w Gartz, bo jakbym musiał jechać do Schwedt to miałbym mieszane uczucia czy ryzykować scieżką czy też ryzykować i wybrać drogę nr 2. Raz nią jechałem, nic przyjemnego.

Mariusz Włoch, 13.08.2015, 17:27

Dziwne, w Gartz wjechałem na ścieżkę tak jak zawsze, jakieś znaki może i tam stały, widocznie okazały się mało istotne :) A drogą nr 2 jechałem parokrotnie i było ok. A Ty daleko jeździsz w głąb Niemiec?

Anna, 13.08.2015, 17:27

Powtórzę się - jest dobry cel - jest motywacja! Tak trzymać!!!! Ogromnie gratuluję!!!!!!! i Zazdroszczę kondycji :)

martac, 13.08.2015, 18:30

A to nie jest tak, że jak jest dobry cel to jest też od razu motywacja? Kiedy coś jest fajne i chce się to robić, to już wszystko co potrzebne jest.

Mariusz Włoch, 13.08.2015, 18:37

Zgadza się - jest.

Tomek, 13.08.2015, 20:05

a ile czasu się przygotowywałeś do tej wyprawy?

Mariusz Włoch, 13.08.2015, 20:22

Tak naprawdę to stosuję trening ciągły, jeżdżę wtedy, kiedy się da. A przed wyprawą zrobiłem parę dłuższych tras, takich 150 - 180 km.

Paweł, Gryfino, 14.08.2015, 11:54

Najczęściej wybieram drogi w stronę Loeknitz. Uwielbiam powrót z Loecknitz przez Ramin i dalej z Ladenthin do Nadrensee. Bardziej w głąb to Angermunde, Templin, Joachimstahl.

Mariusz Włoch, 14.08.2015, 13:47

No, to fajne tereny na rower. Polecam też w górę od Loecknitz, do Ueckermuende i wokół Zalewu do Altwarp.